Droga do San Miguel de Allende. Po 12 godzinach lotu i dwóch godzinach opóźnienia wreszcie dotarliśmy do Mexico City. Lecieliśmy liniami lotniczymi Air France i z perspektywy można stwierdzić, że obsługa daje sporo do życzenia. Francuzi, jak to zwykle bywa, nie grzeszą umiejętnością języka angielskiego, co jest nieco uciążliwe jak się chce zamówić obiad w samolocie. Z drugiej strony wydaje się, że nie miało to szczególnego znaczenia co zamawiamy, bo wszystko wyglądało i smakowało podobnie. Sprzęt "rozrywkowy" w postaci telewizorów w moim mniemaniu to atrapa, bo nie działał jak...