18 paź Imponująca Playa de Las Catedrales i pachnąca eukaliptusem Playa de Esteiro // Galicja
Plaża Katedr to jedna z bardziej spektakularnych, nadmorskich osobliwości Galicji i nasz pierwszy przystanek w tej prowincji. To pięknie ukształtowany brzeg, przypominający wnętrze najwspanialszych świątyń. Krajobraz naprawdę epicki. Trzydziestometrowe pionowe ściany skalne, uformowane w niezwykłe kształty, robią wrażenie. Tu i ówdzie trafimy na jaskinie i groty, do których można zajrzeć w czasie odpływu.
Minusem miejsca są wybetonowane parkingi i drewniane kładki, które psują ten przepiękny krajobraz, chociaż to jeszcze można zrozumieć. Gdyby nie one, byłoby zapewne pięć tysięcy niekontrolowanych, wydeptanych ścieżek, a i ludzie starsi, niepełnosprawni też chcą dotrzeć na samą krawędź klifu i podziwiać z niego zachód słońca.
Playa de Las Catedrales można oglądać z góry i przejść się po klifach wzdłuż których prowadzi sieć drewnianych kładek. Można też przejść się dołem, czyli plażą, ale wcześniej trzeba zrobić rezerwację online! W ten właśnie sposób można skutecznie zepsuć wrażenia z tak cudownego miejsca. Tak! Na tą plażę trzeba mieć rezerwację. Czy to nie zabawne? W sumie, to nawet trochę smutne.
Ten fakt skutecznie odebrał nam przyjemność z pobytu w tym miejscu. Tak cudowne, spektakularne miejsce, stworzone przez naturę, zostało totalnie skomercjalizowane, pochłonięte przez tą okropną machinę systemową i wtłoczone, jako jeden z trybików, w ten przebrzydły świat pieniądza. Ot, tak po prostu. Z drugiej strony, może to wina ludzi – NAS, czyli tych, którym trzeba dawkować oglądanie cudów natury, bo nie potrafią ich uszanować. Trzeba zamykać wejścia na plażę, ograniczać wejścia do parków narodowych, bo jeśli się tego nie zrobi, zostaje po nas rolka papieru toaletowego w krzakach. Warto się nad tym zastanowić.
Nie muszę chyba pisać, że my rezerwacji nie mieliśmy, więc mogliśmy liczyć jedynie na spacer po klifach. To wystarczyło, aby poczuć ten niesamowity klimat miejsca. Gdy wyobraziłam sobie, że na horyzoncie nie ma tych niepotrzebnych elementów takich jak: opłaty, parkingi, kładki, ludzi z telefonami na kijkach, oczom ukazał się widok wręcz niewiarygodny. To miejsce ma moc. Te skały, woda, akustyka – robi wrażenie. Jest pięknie!
Zostaliśmy na betonowym parkingu przy Las Catedrales i przy lampce galicyjskiego sidre spędziliśmy miły wieczór z nowo poznanym Niemcem z czerwonego, starego Forda Tranzita. Opowiedział nam o pracy w Galicji i o surfingu, na którym pływa 10 lat. Wskazał parę ciekawych miejsc z “dobrą” falą i obudził w nas chęć sprawdzenia się na desce.
Następnego dnia uciekliśmy z tego zagłębia komercji i desperacko, szukając jakiegoś zacisznego zakątka, trafiliśmy na Playa de Esteiro. Musieliśmy najpierw pokonać krętą, wąską dróżkę, wśród pachnących lasków eukaliptusowych, aby do niej dotrzeć. Miejsce okazało się bardzo przyjemne, a co najważniejsze, bardzo kameralne. W okolicy była jedna, malutka szkółka surfingu, parę busików i kilku surferów. Plaża była bardzo szeroka i z dwóch stron ograniczona malowniczymi skałami. Nie powiem, że totalnie pusta, ale prawie. Widoki nie były, aż tak epickie, jak w przypadku las Catedrales, ale nie musieliśmy rezerwować wejścia na plażę on-line.
No Comments